paź 30 2017

I'm still standing, czyli walka z własnymi...


Komentarze: 0

Od kilku tygodni przechodzę bardzo trudny czas. Można powiedzieć, że czuję się jak akrobata na linie, przeszłam już spory kawałek, do końca jeszcze daleko i nie ma mowy o powrocie do punktu wyjścia. To jest zmęczenie, niepewność tego co mnie czeka "po drugiej stronie", strach i jakiś nieopisany ból samotności. Stoję na linie wysoko ponad ziemią, nie ma nic, co mogłoby stanowić dla mnie jakiekolwiek wsparcie. Jestem tylko ja, lina i mój wzrok wmierzony w punkt, gdzie moja wędrówka powinna dobiec do końca. Nogi drżą, serce wali i brakuje już sił, a trzeba iść dalej, bo coś niewidzialnego trzyma mnie, abym tylko nie upadła. W oddali słyszę krzyki bliskich "dasz radę" "wszystko będzie dobrze" "musisz walczyć", ale to jest chwila, echo... Potem każdy wraca do swojego życia, a ja dalej balansuję. Oni nie wiedzą jak tu trudno o każdy oddech, o każdy krok. A przecież trzeba się uśmiechać, pokazywać innym, że jestem mistrzem chodzenia po linie. To nic, że boli. To nic, że jestem sama.

To dziwna gra- nieważne, czy dojdziesz do końca, czy spadniesz rozwalając sobie łeb i tak nigdy nie będziesz wygrany. Nikt nie dowie się także, jaką cenę płacisz za trwanie na linie.

W zasadzie, to nie wiem czy ma sens, aby dalej iść. Nie chcę na końcu doświadczać fałszywej sympatii tych, którzy teraz tylko stoją tam na dole i czekają, aż moje stopy ześlizgną się z liny i z hukiem upadnę na bruk.

Oni nie wiedzą, oni nie czują, oni...Dla mnie nie są ludźmi, ale mimo to, I'm still standing.

https://www.youtube.com/watch?v=W45mlx7an6c

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz